Idę
krętymi uliczkami miasta, które znam jak własną kieszeń.
Wisła
wciąż tętni życiem, chociaż konkurs skończył się kilka godzin temu. I dla
nikogo nie był przyjemny.
Już z
daleka dostrzegam ławkę, na której spędziłem całe swoje życie i wciąż do niej
wracałem. Tak jak teraz.
Siadam
na niej. Jej położenie sprawia, że staję się niewidoczny, chyba, że ktoś
potrafi patrzeć przez ciała stałe, takie jak drzewa.
Przeczesują
dłonią włosy, które zostały rozwiane przez letni podmuch.
W głowie
pojawiają mi się setki myśli, czym zawiniłem. Co zrobiłem źle, dlaczego akurat
teraz spóźniłem na progu?
Czemu
Janek potrafi?
- Mogę
się dosiąść?
Przeszkadza
mi słodki, damski głos. Podnoszę na Ciebie wzrok, a Ty na ustach masz zbyt
pewny siebie uśmiech.
- Nie
siadam z nieznajomymi.
- A co,
jeśli Cię znam, Olek?
Kim jesteś?
Dlaczego śmiesz zakłócać mój spokój, a w dodatku skąd znasz moje imię?
- Nie
mam ochoty na rozdawanie autografów.
Kręcisz
jedynie głową i śmiejesz się głośno. Mam wrażenie, że jestem w jakiejś grze, bo
nagle wiatr ustaje, a jedyne, co dalej słyszę, to Twój śmiech.
- Tego
też od Ciebie nie oczekuję.
- To
czego chcesz?
Znudziły
mnie te zabawy. Nie miałem ochoty na żadne towarzystwo, więc skąd się tutaj
wzięłaś?
Na moich
policzkach zaczyna pojawiać się róż, który nie jest oznaką zawstydzenia, lecz
zdenerwowania, które buduje się we mnie od konkursu.
Siadasz,
chociaż Ci nie pozwoliłem.
- Chcę
wiedzieć, dlaczego mój brat ostrzega mnie przed osiemnastoletnim chłopakiem,
którym, tak się składa, jesteś Ty.
---
Dopominał się, to jest. Nie wiem, kiedy następny, Olek jest czymś, co będę pisała, kiedy mi się zachce.
Wszystkiego najlepszego dla niego, dla mnie no i dla wszystkich pań :)