Z każdej strony napierają na mnie ciała damskie i męskie, a oddechy mieszają się z moim, tworząc jeszcze bardziej duszną atmosferę. Staram się dojść do baru, gdzie mógłbym spokojnie spocząć i zatonąć na nowo w tym, co daje mi najwięcej szczęścia. Skoki zeszły na drugi plan.
Po kilku minutach uderzam dłonią o blat, tym samym wołając barmana. Proszę go o kilka kieliszków, wiedząc, że na jednym się nie skończy.
Myślami wciąż powracam do naszej rozmowy, która odbyła się kilka godzin temu. Wciąż mam przed oczami Twoje blond włosy i niebieskie oczy, świdrujące mnie na wylot i starające się poznać tajemnicę, która kryje się we mnie.
- A Ty tak bez popitki?
Podchodzi do mnie Gregor Schlierenzauer i mówi coś do kelnera, po chwili przenosząc swój wzrok na moją rozsypaną sylwetkę. W jego oczach mogę wyczytać, że stara się połączyć fakty, skąd mnie kojarzy.
Parskam cicho i kręcę palcem po wódce, która została rozlana obok kieliszka.
Nie daję po sobie poznać, że trzęsą mi się dłonie.
- Jak widać skoczkowie tak mają.
Gregor patrzy na mnie i uśmiecha się błyskotliwie, wreszcie załapując, że to ja jestem tym, któremu prawie wybił jedynki swoimi nartami. Mruczy przeprosiny i zabiera piwa, które zamówił. Macha, życzy dobrej zabawy i odchodzi do swoich znajomych, którzy go witają z zadowoleniem. Odwracam wzrok, nie chcąc, by jeszcze nie daj Boże zaprosili mnie do siebie. Straciłbym wtedy resztki rozumu. Nie raz i nie dwa widziałem, jak słabą mają głowę.
Kolejny kieliszek wędruje do mojej dłoni, a zawartość do gardła. Przyjemne palenie w przełyku sugeruje, że jeszcze wystarczy tylko kilka, aż zapomnę, że jest to alkohol.
Przypominam sobie Ciebie, Twoje rozwiane włosy i staram się dopasować imię do twarzy. Wiem, że już wcześniej Cię gdzieś widziałem.
Przymykam oczy, wciąż balansując na wysokim stoliku bez oparcia. W myślach przebiegam po wszystkich wspomnieniach z konkursów, na których mogłem Cię spotkać.
Bingo.
Jak za mgłą przypominam sobie jeden z konkursów mieszanych i wpadnięcie na blondynkę, która trzymała kask w dłoni, więc bez problemu mogłem spojrzeć jej w oczy. Spieszyłem się jednak do reprezentacyjnego autokaru, którym wspólnie przyjechaliśmy i nie miałem nawet szansy zauważyć, z jakiego kraju jesteś bądź z kim rozmawiałaś.
Nie żeby mnie to obchodziło.
Jednak za nic nie potrafię wyrzucić z myśli twoich niebieskich oczu, które przeszywały mnie na wskroś, gdy siedziałem na ławce. Było w Tobie coś tajemniczego, co nie pozwalało mi o Tobie zapomnieć.
Automatycznie sięgam po napełnione po brzegi szkło i połykam, kojąc tym swoje zmysły.
- Cześć, stary – tym razem podchodzi do mnie Forfang, i może byłbym zdziwiony, że mnie zna, ale ze względu na bycie w podobnym wieku, nie ma nic dziwnego w tym, że do mnie podszedł. Chociaż wolałbym być sam.
- Cześć.
Bez pytania dosiada się do mnie ze swoim kieliszkiem i daję się wciągnąć w rozmowę o konkursie, który ani mi, ani jemu nie poszedł dobrze. Następnie porusza temat rodziny, który wyjątkowo mi ciąży. Nie daję po sobie tego poznać, czasem wymieniam z nim swoje poglądy i mruczę twierdząco, bądź przecząco kręcę głową w odpowiednim czasie.
- Przyjechała też siostra Andreasa, pewnie jej nie poznałeś. Też skacze.
Nie pytam nawet jakiego Andreasa i o jej imię, głośno mówię „nie”. Może dalej byśmy rozmawiali, gdyby nie zatłoczony klub i dudniąca muzyka, przez którą bardziej czytałem z ust norweskiego skoczka niż słuchałem, co miał do powiedzenia.
Na tyle grzecznie jak mogę przepraszam swojego towarzysza i wstaję od baru, najpierw łapiąc równowagę. Gdy jestem pewien, że nie grozi mi upadek, zarzucam na siebie odzież wierzchnią i kieruję się do drzwi. Odmachuję jeszcze kilku sportowcom, którzy mnie pozdrowili i chowam twarz w szalik.
Zimny wiatr natychmiast uderza w moją rozgrzaną twarz i zdaję sobie sprawę, że skoro wszyscy spędzili wieczór na analizowaniu swoich skoków, ja mogę się przejść i zrobić to samo, tyle, że w głowie, odtwarzając nieudany występ bez przerwy.
-
Po cichu skradam się po korytarzach hotelu, w którym zamieszkuje Polska, Austria, Niemcy i Norwegia. Widziałem, że w niektórych pokojach jeszcze pali się światło, jednak te, które rozpoznałem jako pokoje trenerów, były niesamowicie ciemne i nie dało się dostrzec nic.
Obiecałem, że nie będę wychodził podczas sezonu, a Kruczek dowiadujący się o złamanej przeze mnie obietnicy nie należał do czegoś, co chciałem doświadczyć.
Chociaż nie raz dostawałem bury za wszystko i nic, to słowo dane trenerowi było czymś ważniejszym, co jednak w stanie nieważkości wcale mnie nie powstrzymało przed sięgnięciem przez trunek.
Gorszych skoków i tak już nie mogło być.
Gdy znajduję się na swoim piętrze, widzę smukłą sylwetkę, długie włosy i dech zapiera mi w piersiach. Nie często zdarzają mi się takie wpadki, więc nie mam żadnych wątpliwości, że to Ty. Zastanawiam się mimo wszystko co tutaj robisz, przecież nie ma konkursów mieszanych?
Przylegam plecami do ściany, starając się nie narobić hałasu. Liczę, że spokojnie przejdziesz do swojego pokoju, jeśli w ogóle jesteś tutaj zakwaterowana.
Słyszę odgłos zamykanych drzwi i oddycham głęboko, wiedząc, że jestem bezpieczny i bez najmniejszego problemu otwieram zamek, który ulega i pozwala mi wejść do mojego pokoju. Na szczęście wszyscy dostaliśmy jedynki, więc nie musiałem nikomu tłumaczyć swojej nieobecności.
Zrzucam z siebie buty i kurtkę, a moje nogi odmawiają posłuszeństwa i opadam na łóżko, twarzą do poduszki.
Mimowolnie przymykam powieki i chcąc zasnąć, obraz Twój widzę i za nic w świecie nie mogę go wypędzić. Nie pomaga mi nawet wmawianie sobie, że widziałem Cię dwa razy w ciągu kilku godzin.
---
Miałam niesamowite wątpliwości, czy kiedykolwiek jeszcze do Olka wrócę, ale biednego takiego samego pozostawić też nie mogę. Krótkie, bo krótkie, ale za dużo go obnażyć też nie mogę, więc...